środa, 5 grudnia 2012

Wywiad upadli.pl z Beccą Fitzpatrick


Podczas wizyty Becki Fitzpatrick w Polsce pordal upadli.pl  przeprowadził wywiad z autorką bestsellerowej serii „Szeptem”. Poniżej prezentujemy wyniki:
Upadła: Dlaczego zdecydowała się Pani na wizytę w Polsce?

Becca: Kiedy byłam w Bolonii, zaczepiła mnie polska fanka, która okazała dużo entuzjazmu i powiedziała, że ma nadzieję, że kiedyś odwiedzę Polskę. Byłam bardzo ciekawa, ponieważ nigdy nie byłam w Polsce ani w tej części Europy. Do tej pory byłam tylko w Paryżu i Londynie. Chciałam poznać Polskę, oczywiście. Gdy polski wydawca otworzył przede mną taką możliwość byłam zachwycona.

U: Czy udało się Pani zwiedzić Warszawę? Jeśli tak, to jakie ma Pani wrażenia z wizyty w naszej pięknej stolicy?


B: Przyjechałam wczoraj, więc zdążyliśmy tylko zwiedzić Muzeum Chopina – i tam jest pianino, na którym grywał! Niesamowite! Później poszliśmy do polskiej restauracji. Nie potrafię sobie przypomnieć jej nazwy… Ale miałam tradycyjne polskie pierogi i taką zupę zuu…

U: Żurek?

B: Tak, tak, to.

U: Smakowało?

B: Tak, tak, było trochę ostre, a ja jestem przyzwyczajona do łagodniejszych smaków. Ale bardzo mi smakowało.

U: Jaka jest Pani ulubiona paranormalna książka?

B: Hmm, ulubiona… Podam dwie. W jednej z nich jedynym paranormalnym elementem jest podróż w czasie, więc nie jest to typowy romans paranormalny, ale chodzi o serię „Outlanders” Diany Gabaldon. A drugie miejsce muszę przyznać J. Frost. Słyszałaś o niej? Nie wiem, czy jej książki wydano w Europie.

U: Tak, tak. A ulubiony gatunek literacki?

B: Moje ulubione gatunki to romantyczne thrillery i paranormalne romanse.

U: Rozumiem, a więc mamy podobne odczucia. A dlaczego dała Pani głównemu bohaterowi na imię Patch? Zbieg okoliczności?

B: Pamiętam, że kiedy zaczęłam pisać książkę, myślałam, że to głupie imię. To było pierwsze, co przyszło mi do głowy, więc je zapisałam i uznałam, że zmienię je w trakcie, kiedy wpadnę na jakieś lepsze, seksowniejsze imię. Patch utrzymywał się jednak przez długi okres czasu. Zajęło mi pięć lat napisanie książki, zanim ją wydałam. Patch było imieniem, które miałam w głowie, więc nie wprowadziłam zmian, ale kiedy wydawałam książkę w Stanach Zjednoczonych  i moja edytorka nie lubiła tego imienia i wolała imię najlepszego przyjaciela Rixona, zaproponowała zamianę tych dwóch. Więc zmieniłam Rixona na Patcha i Patcha na Rixona, ale wtedy zaraz przed wydrukowaniem książki posłuchałam serca i uznałam, że nie, nie mogę tego zrobić. Więc powiedziałam edytorowi, że musimy to zamienić z powrotem i zostało zmienione znowu na Patcha. W Anglii Patch to imię dla psa, więc moi angielscy wydawcy nie byli zachwyceni, ale nie mogłam już tego wycofać. W końcu to było pierwsze imię dla niego, jakie przyszło mi do głowy!

U: No tak, pierwsza myśl najlepsza. Vee jest bardzo pozytywnie odbieraną bohaterką, jedną z naszych ulubionych. Skąd kreacja Vee?

B: Bardzo się cieszę, że ją lubicie. Dostawałam listy, gdzie fani pisali, że nienawidzą Vee i mają nadzieję, że zginie. Wiem, że wiele osób sądzi, że jest naprawdę szkodliwa, głośna. Bo jest, ale ona przypomina moją przyjaciółkę z czasów szkoły.



B: Wiecie, ona byla bardzo wyjątkowa dla mnie, i tak, była szkodliwa, trochę irytująca i głośna, ale kochałam to w niej, ponieważ ja byłam cicha i nieśmiała, kiedy dorastałam. Ta dziewczyna naprawdę pomogła mi wyjść z mojej muszli, kiedy ja nigdy nie potrafiłabym zrobić tego samodzielnie. Dlatego Vee jest moją ulubioną postacią w książce i lubię ją bardziej niż Patcha. Myślę, że ona dodaje ten element komiczny do opowieści, który tak wszyscy lubicie. Jej postać była oparta na przyjaciółce, którą miałam, gdy dorastałam.

U: Pierwsza książka, którą Pani przeczytała i która zapadła Pani prosto w serce?

B: Hm… jedna czy dwie?

U: Jedna. (Tu nastąpiła zbolała mina Becki, serce mi się krajało) No dobrze, niech będą dwie.

B: Kiedy byłam w liceum i miałam 14 lat, przeczytałam „Anię z Zielonego Wzgórza” po raz pierwszy. I płakałam, kiedy książka się kończyła, bo miałam świadomość, że to koniec i nie spotkam więcej Ani i Gilberta. Do dziś pamiętam tę książkę. A poza tym to „Matylda” Ronalda Dahla. Ta o tej dziewczynce, która potrafiła przesuwać przedmioty, patrząc na nie. Kiedy skończyłam czytać „Matyldę”, myślałam sobie: „Ona lubi czytać i ja również to lubię, wiec może także jestem wyjątkowa”? I spędzałam czas w swoim pokoju, godzinami wpatrując się w ołówek i starając się go poruszyć siłą umysłu.

U: Czy zna Pani książkę któregoś z polskich pisarzy?

B: Nie, żadnej nie potrafię przywołać z pamięci. Ale mi wstyd! Dajcie mi listę tych, które powinnam przeczytać.

U: Moim ulubionym autorem jest Janusz Koryl. Pisze kryminały z wątkami paranormalnymi. Nie są to wielkie publikacje, bo jest to świeży autor, ale jego pióro jest lekkie.

B: Jest przetłumaczony na angielski?

U: Nie, nie.

B: O, nie. Nic nie zrozumiem. To rozczarowujące, że nie tłumaczą z polskiego na angielski.

U: Ja myślę, że może kiedyś, w przyszłości… Autor jest obiecujący. Ale mogę zaproponować Pana Samochodzika.

U: Czy fani sagi „Szeptem” odnajdą znajome klimaty w Pani nowej książce – „Black Ice”?

B: Tak, myślę, że tak. Tak samo jak w „Szeptem”, pierwszej książce, jest zagadka, jest niebezpieczeństwo i coś seksownego. I kiedy nie wiesz, czy Patch jest dobry, czy zły, i zastanawiasz się, czy można mu ufać, czy nie… I „Black Ice”…

B: Ona nie jest pewna, czy może mu ufać  i jest uwięziona w górach. Ostatecznie polega na tym mężczyźnie i podejrzewa, że może coś knuć za jej plecami. Tak, myślę, że to jest to samo. To znaczy, wyobraźcie sobie bycie w pułapce pośród dzikiej natury z przystojnym facetem i że nie jesteście pewni, czy możecie mu ufać. Tak, myślę, że fanom sagi moja nowa książka przypadnie do gustu.

U: Najbardziej niezapomniany moment w Pani życiu?

B: Wiecie, kiedy moje dzieci się urodziły. Ta moc życia i to, że zostałam matką. Lubię być mamą. Mogę uznać to za moją pierwszą pracę, pisanie jest tą drugą. To jest właśnie moment, który zmienił moje życie. Chcę być dobrym człowiekiem i uczyć moje dzieci jak stać się  miłymi, kochającymi ludźmi.

U: Gdyby miała Pani możliwość wyboru miejsca i czasu, w którym mogłaby się Pani urodzić, jakie by to były miejsce i czas?

B: Zawsze myślałam, że wiktoriańska Anglia jest bardzo romantyczna, ale później zastanawiałam się, czy wytrzymałabym bez prysznica? Czasami fantazjowałam o życiu w dawnych czasach, gdzie mój dom byłby taki sam jak teraz, i wracając do niego, miałabym wannę, gorącą wodę i wszystko inne. Ale wszystkie te bale i tańce, przebieranie się, też mogłyby być naprawdę fajne.

U: Czy pisanie książek jest pracą na pełny etat?

B: Myślę, że mój wydawca chciałby, żebym to rozpatrzyła. Piszę przez około trzy godziny dziennie, więc jeśli uważacie to za pełny etat…

U: Tak, to pełny etat.

B: Ok.

U: Czy dobrze współpracuje się pani z polskim wydawcą?

B: Tak, świetnie, i jak już wspominałam, to jeden z powodów, dla których chciałam tu przyjechać. Byłam zachwycona moim polskim wydawcą, bo wykonał świetną robotę, zrobił świetne trailery do książki, reklamował mnie na facebooku… Myślę, że wszyscy tam byli mocno zdeterminowani, by wypromować moją książkę. To sprawiło, że chcę tu przyjeżdżać, pracować z nimi i sprzedawać więcej książek. Tak, zdecydowanie. Dali sobie nieźle radę ze sprzedawaniem serii, co jest naprawdę imponujące.

U: Czy od początku wiedziała Pani, że „Szeptem” odniesie sukces?

B: Nie. Zaczęłam pisać, kiedy miałam 24 lata, a mój mąż zapisał mnie na lekcje pisania w prezencie urodzinowym. Zaczęłam pisać na zajęciach i byłam bardzo podekscytowana, chciałam, żeby „mnie” wydano, więc wysyłałam teksty do agencji i wydawnictw w USA. Zajęło mi to pięć lat. Dostałam około setki odmów, więc pisałam książkę na nowo i wysyłałam znowu, myśląc, że wydanie „Szeptem” będzie cudem. Zanim znalazłam wydawcę, zastanawiałam się, czy się nie poddać,  że to nie miejsce dla mnie… Mało brakowało, a przestałabym realizować swoje marzenie. Nie sądziłam, że wydanie potrzebuje cudu.

U: Jakie uczucia i emocje towarzyszyły Pani w pierwszych dniach sprzedaży?

B: Trzeba wiele odwagi, by napisać książkę. Nawet kiedy napiszesz książkę, wydasz ją, wyślesz, nie będziesz mieć nigdy pewności, co się z nią stanie. Nie wiesz, czy dostaniesz list z pochwałami, czy z negatywną opinią. Nie jesteś na to przygotowany. Pamiętam jaka byłam podekscytowana i zarazem zdenerwowana, myśląc: „A co jeśli ludzie to znienawidzą, a co jeśli się nie sprzeda, a co jeśli mój wydawca będzie żałował kupna tej książki?”. Niepewność, zamartwianie się, radość i wszystko inne zlewa się wtedy w jedno.

U: Jeśli złapałaby Pani złotą rybkę i miała trzy życzenia, jakie by one były?

B: Czy tak to wygląda w Polsce ze złotą rybką? W Ameryce mamy dżina w butelce. Nigdy się tak nie dzieje. Znajdujesz butelkę, pocierasz i dżin wychodzi, by spełnić życzenia, a wy musicie złapać złotą rybkę, żeby spełniła wasze!? Owww! Zawsze mówią, że pierwszym życzeniem powinno być posiadanie tylu życzeń, ile się chce, więc… Haha, nie będę oszukiwać. To trudne, bo kiedy możesz sobie czegoś życzyć i otrzymać to ot tak sobie to prawda jest taka, że życzysz sobie być szczęśliwym do końca życia, ale bycie szczęśliwym to praca, nie możesz sobie tego tak po prostu życzyć. I chciałabym jeszcze, żeby moje dzieci były szczęśliwe. A jakie byłyby Wasze życzenia?

U: Myślę, że więcej życzliwości od ludzi.

B: To dobre życzenie!

U: Wszystko inne zdobędzie się ciężką pracą.

B: A, tak, to prawda! Kiedy masz życzenie, pomijasz drogę do sukcesu, a czasami to ona jest tym najbardziej ekscytującym elementem. Dopiero później mamy jej rezultat. Ale życzenie sobie życzliwości też jest dobre. Ludzie powinni być bardziej kochający i wyrozumiali.

U: Czy odwiedzi Pani jeszcze Polskę?

B: Mam nadzieję.

U: Czy miała Pani jakieś nieprzyjemne zdarzenia związane z popularnością?

B: Jedyne, co przychodzi mi teraz do głowy to to, że przestałam czytać recenzje swoich książek. Kiedy wyszedł pierwszy tom myślałam: „Och, chcę wiedzieć, co ludzie o mnie myślą!”. Jesteś tego bardzo ciekawy jako autor, więc czytasz na Amazonie, i oczywiście są osoby niemiłe, piszące pewne rzeczy o mnie. Raniło mnie to, ponieważ ci ludzie mnie nie znają. Jeśli nie chcą czytać moich książek, w porządku, ale po co od razu mówić złe rzeczy na mój temat? I to sprawiło, że wolałabym mieć pseudonim artystyczny albo pisać pod innym imieniem, ale… Nie potrafię wpaść na nic innego. Poza tym ludzie krzyczą „Aaa!”, mijając mnie na ulicy jak w przypadku Justina Biebera. Nie wiem co jeszcze mogłabym powiedzieć.

U: A pozytywne?

B: A, tak, oczywiście. Zabawne, że ludzie potrafią przyjąć tyle dobrych rzeczy, a ktoś powie coś okropnego i to do ciebie przywiera. Nie powinno tak być. Powinno się pamiętać dobre rzeczy. Tak, dużo pozytywów, co jest naprawdę wspaniałe.

U: Czy w każdej postaci występującej w książce można znaleźć Pani pierwiastek?

B: Tak, oczywiście. Nawet w tych złych postaciach. Nikt nie jest idealny. Więc zdecydowanie widzę siebie w każdym z moich bohaterów. I nawet znajduję siebie u bohaterów, co do których nie miałam żadnych intencji, by bazowali na mnie. Wielu bohaterów stworzyłam także na wzór przyjaciół, czyli ludzi, których znałam, dorastając. Dzięki temu książka jest mi tak bliska. Nie czuję, że to książka całkowicie przeze mnie stworzona, bo wiele wydaje się być moimi wspomnieniami z liceum. Często wracam do tych lat.

U: Gdyby nie pisanie książek, to jaki inny zawód chciałaby Pani wykonywać?

B: Być mamą. Uwielbiam siedzieć w domu z moimi dziećmi, uwielbiam bawić się z nimi, uczyć je. Daje mi to ogromną przyjemność. Ale jedyna praca, jaką miałam, to praca z trudną młodzieżą. Czy macie taką szkołę dla dzieci z problemami wychowawczymi?

B: Tak czy inaczej, uczyłam je przez rok. Byłam bardzo młoda, miałam 21 lat i opiekowałam się 19- i 20-latkiem. To była ich ostatnia szansa, żeby dostać dyplom ukończenia liceum, zanim wyślą ich, by znaleźli pracę. Nie mogłam nie kochać tych dzieciaków, a teraz widzę jak wiele z nich jest w Patchu, który jest przecież takim niby złym chłopcem. Tamci chłopcy mieli bardzo ciężkie życie rodzinne, byli w więzieniu i myślę, że pod wieloma względami zainspirowali mnie do stworzenia Patcha.

U: Dlaczego upadły anioł, a nie inna paranormalna postać?

B: Kiedy zaczęłam pisać książkę, nie wiedziałam, że Patch będzie upadłym aniołem. Po prostu pisałam moje licealne wspomnienia. Pamiętam, że myślałam o Patchu jako o kimś mającym sekrety, torturowanym przez coś. Kiedy więc byłam początkującym pisarzem i dopiero zaczynałam pisać, myślałam: „Ok, napiszę książkę i w ostatnim rozdziale dojdę do jego sekretu i wtedy go wyjawię”. Oczywiście to nie zadziałało. W książce musiały być wskazówki dotyczące sekretu. W czasie korekty jednym z punktów, nad którym myślałam, był właśnie sekret Patcha.  Jak to się stało, że z jednej strony był dobrą osobą, a z drugiej miał jakiś mroczny sekret? Zaczęłam się zastanawiać, co właściwie wywołało tę zmianę, co wywołało jego upadek. I nagle ten upadek stał się bardzo dosłowny w mojej głowie i wtedy uzmysłowiłam sobie, że spadł z nieba. To nie było coś, co zrodziło się w ciągu jednej nocy: „Ach, jest aniołem!”, ale sprawdzanie i planowanie. Zajęło mi to wiele lat.

U: Czy miała Pani wpływ na projekt okładek książek?

B: Zdecydowaliśmy się na taką okładkę, ponieważ gdy była projektowana, był bardzo brzydki dzień – szary, ponury i nijaki. Pierwszym zamysłem był anioł nurkujący w chmurach i nawet powstał taki projekt, bo do tej pory mam go w domu. Natomiast drugim pomysłem było zatrudnienie bardzo gibkiego modela, który podczas robienia zdjęć będzie skakał na trampolinie. Fotograf przeczytał książkę i pierwszym wyobrażeniem w jego głowie było właśnie takie ujęcie spadającego anioła.

U: Wiele polskich nastolatek zachwyca się modelem, który jest na okładkach Pani książek. Czy sama go Pani wybierała?

B: Tak, dostałam zdjęcia kilku modeli, zarówno Patcha, jak i Nory. Co ciekawe, pokazywaliśmy zdjęcia dziewczętom z Anglii i stwierdziły, że im się nie podoba. Gdy zobaczyłam zdjęcia Dreaw, wiedziałam, że to jest to! Fotograf był bardzo szczęśliwy, ponieważ wiedział, że Dreaw jest wysportowany i podoła akrobacjom na trampolinie.

U: Polki uwielbiają Dreaw, niektórzy Polacy również. Myślę, że na tym zakończymy nasz krótki wywiad. Rozmowa z Panią była dla nas przyjemnością i zaszczytem, dziękujemy.



Dla portalu upadli.pl wywiad przeprowadziły: Barbara Chęcińska i Milena Kijewska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

share